Niechorze – Smacznego na wakacjach

Wróciłam z nad morza:)

Ponad 2 tygodnie zabawiałam w Niechorzu. Mała, urokliwa miejscowość. Dla jednych raj ciszy, dla innych jej nadmiar przyprawia o ból głowy.

Ja chyba byłam po środku. Ale nie o tym. Będąc pierwszy raz w tej miejscowości miałam okazję gościć w nie jednej restauracji czy smażalni ryb. I swoimi wrażeniami pragnę się z Wami podzielić.

 

Zacznę od największego rozczarowania jakie spotkało mnie poprzez dotychczasowe kulinarne wędrówki. Pierwszego dnia głód odezwał się zaraz po 13, wobec tego wybrałam się na obiad. Mały był trochę marudny, toteż wybrałam najbliższą restaurację, która znajdowałam się blisko miejsca naszego pobytu. Restauracja „Nela” nie wyróżniała się zbytnio, ot taki pospolity lokalik, dostałam menu i wystarczyło tylko wybrać coś dla nas. Jakże było moje ogromne zdziwienie, gdy właścicielka próbowała mnie pouczać co powinnam zamówić dziecku. Pewnie miała dobre intencje ale wyszło to zupełnie na opak. W końcu wiem co lubi moje dziecko. Pierwsze wrażenie wobec powyższego nie było najlepsze. Rozumiem sugerować komuś daną potrawę ale pouczać i narzucać…?! Pominę fakt, że owa Pani otworzyła mojemu dziecku wodę, bez uprzedniego spytania mnie czy ją zmówię. Ale dalej.

Dostaliśmy swoją porcję, pulpeciki w sosie, z ziemniaczkami i mizerią. Pierwszy raz wyplułam jedzenie – pulpety (nawet obrazą jest ich nazywanie w ten sposób) były ohydne!!! Śmierdziały i były nieświeże. Chyba tylko przez wpojoną kulturę osobistą nie zrobiłam awantury. Mizeria i ziemniaki były zjadliwe ale niesmaczne. Wciąż zastanawiam się jak można serwować takie nieświeże jedzenie, tym bardziej gdy widzi się osobę z dzieckiem?! Nie wiem, ale więcej nie wróciłam do tej restauracji. Z moich późniejszych obserwacji wynikało, że osoba prowadząca tę (trudno to nazwać restaurację, bo w restauracji szanuje się klienta a nie chce się go otruć) knajpę, nie może poszczycić się klientelą. Stanowczo odradzam!!!

 

Na szczęście były restauracje, które serwowały pyszne obiady i taka właśnie restauracją była Restauracja „Jola”. Domowy rosół wraz z makaronem, pachnące i pyszne pierogi. A do tego miła obsługa. Może ceny nie były najniższe ale za taką jakość jedzenia chętnie płaciłam. I przede wszystkim klienci wychodzili pojedzeni i zadowoleni.

 

Myślę, że warto zajrzeć również na rybkę do wędzarni. Przy drodze można ich spotkać kilka.

 

Ja osobiście próbowałam karmazyna, szaszłyka z łososia oraz antara. Najbardziej do gustu przypadła mi pierwsza ryba.

 

Największą jedną uwagę pragnę poświęcić smażalni ryb „Kergulena”. Zupełnie na uboczu, bardzo kameralna. Ale jedzenie rozpływające się w ustach. Polecam śledzie, do tej pory (a śledzie jadłam wiele w swoim życiu) nie jadłam tak pysznych. Do wyboru do koloru.

 

Pierwszego dnia zamówiłam turbota, z sałatkami i frytkami, do tego masełka czosnkowe i piwo. Turbot był smażony na maśle. A jego smak… Pierwszy raz jadłam tę rybę i jestem zachwycona smakiem. Wszystko świeże, pachnące i rozpływające się w ustach. Mój mały chyba pierwszy raz jadł z takim apetytem jakieś danie.

Kolejnego dnia chciałam się wybrać na miętusa królewskiego, bo słyszałam, że warto spróbować jego smak. Niestety nie miałam szczęścia. Ale Pan, który nas obsługiwał, poleciła nam filety z dorsza. Dorsza wielu z nas na pewno jadło i nie trzeba go zachwalać.

Ja jednak z całą pewnością polecam tę smażalnię. Ceny bardzo przystępne a obsługa miła.

Żałuję tylko, że wcześniej nie znalazłam tego miejsca. Polecam tam zajrzeć gdy będziecie w Niechorzu:)

Dodaj komentarz